Ohayougozaimasu ^^. Przepraszam!! Komenasai!! Tak długo mnie nie było :c. Wiecie urodziny... no nic ja daje wam opowiadanie a wy je KOMENTUJECIE... Choć mam zero 0 komentarzy to jest źle... Bo nie mam dla kogo pisać :c. Jeden jedyny kom. by mi pomógł... A więc czytania miłego...
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
KiBum namiętnie całował JongHyuna.Nagle starszy Kim go odepchnął.
-Co ty robisz?!-krzyknął wstając z kanapy, na której siedzieli.
-Uhmm...Myślałem,że ty mnie tęż kochasz, przecież...
-To źle myślałeś!! A teraz won z mojego domu!!- młodszy grzecznie wstał i wyszedł. Biegł przed siebie nic nie widząc przez łzy, których nie kontrolował. W pewnym momencie przewrócił się na środku jezdni. Leżał i nie mógł się podnieść przez przeszywający ból w nodze. Usłyszał jadący samochód. Chwilę potem leżał w kałuży krwi; nie ruszał się- umarł...
***
Następnego dnia Jong szedł tą samą drogą do sklepu. Zobaczył leżącego Key w kałuży krwi. Zaczął płakać.
-Co ja zrobiłem!?- krzyknął.-Co ja kurwa zrobiłem?!
♥KONIEC♥

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz